Tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Łukasz Ż. zatrzymany
Polskie służby we współpracy z niemiecką policją namierzyły sprawcę wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Mężczyznę ujęto w Niemczech. Łukasza Ż. czeka teraz procedura wydania Polsce w ramach Europejskiego Nakazu Aresztowania. Nieoficjalne informacje w tej sprawie przekazały stacje Polsat News i TVN24.
Według doniesień mediów, w sprawie zatrzymane zostały kolejne osoby. Jedna z nich miała trafić już do aresztu. – Działania są arcyintensywne – oświadczył krótko prok. Piotr Antoni Skiba, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej
W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie wydał decyzję o wystawieniu za 26-letnim Łukaszem Ż. Europejskiego Nakazu Aresztowania. Decyzja ta została podjęta niedługo po tym, jak pojawiły się podejrzenia, że mężczyzna może przebywać za granicą. Przypomnijmy, że wcześniej, we wtorek za mężczyzną wydano list gończy.
Do tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej na wysokości Torwaru w Warszawie doszło w minioną niedzielę. W osobowego forda, którym podróżowało małżeństwo z dwójką dzieci, wjechał rozpędzony volkswagen. W wyniku zdarzenia śmierć poniósł 37-letni mężczyzna, który jechał fordem. Jego żona i dzieci z poważnymi obrażeniami trafili do szpitala. Ranna została również pasażerka volkswagena, odniosła obrażenia twarzy i głowy.
Początkowo niejasne było, kto właściwie siedział za kierownicą tego auta. Kiedy służby przybyły na miejsce, w samochodzie znaleźli jedynie ciężko ranną, nieprzytomną pasażerkę. Niedługo później policji udało się odnaleźć trzy pozostałe osoby, które podróżowały z kobietą. To mężczyźni w wieku 22, 27 i 28 lat. Okazało się, że byli pod wpływem alkoholu. Śledczy ustalili jednak, że to nie wszyscy, którzy znajdowali się w samochodzie. Czwarty mężczyzna to właśnie Łukasz Ż., który – według śledczych – był kierowcą auta.
Prok. Skiba wyjaśnił, że sprawcy oddalili się, by ustalić wspólną wersję wydarzeń, jeszcze zanim kierowca uciekł jako pierwszy. Później mieli utrudniać udzielanie pomocy rannej koleżance. – Wręcz odganiali osoby, które chciały jej pomóc i ułożyć w pozycji bocznej bezpiecznej – relacjonował.